Swanetia słynie ze średniowiecznych kamiennych wież, kubdari (chaczapuri z mięsem), malowniczych górskich widoków i Uszguli – jednej z najwyżej położonych stale zamieszkałych wiosek na Kaukazie. Po 6 latach od pierwszej wizyty w tym odległym zakątku Gruzji świetnie zobaczyć, jak dużo się tu zmieniło. Odnoszę jednak wrażenie, że nie wszystko poszło tak jak powinno, a niektórych sytuacji i zachowań w Gruzji bym się nie spodziewał.
***
Spis treści
- 1 Mestia – turystyczna stolica Swanetii
- 2 Trekking z Mestii pod lodowiec Chalaadi i gruzińska gościnność
- 3 Mestia – informacje praktyczne
- 4 Uszguli – Szchara. Trekking pod najwyższy szczyt Gruzji
- 5 Swanetia – wieczorny spacer po Uszguli
- 6 Druga strona Ushguli – pierwszy gruziński zawód
- 7 Uszguli – informacje praktyczne
Mestia – turystyczna stolica Swanetii
Swanetia przez wieki była odizolowaną krainą. Trudno dostępna, położona wśród czterotysięczników, słynęła z waleczności mieszkańców. Zamieszkiwały ją rody, które prowadząc między sobą walki klanowe, wznosiły obronne kamienne wieże, będące dziś najbardziej rozpoznawalnym elementem regionu. Mówi się, że jeszcze kilkanaście lat temu przyjazd tu nie był mile widziany i dopiero interwencja wojska za rządów Saakaszwilego uczyniła Swanetię bardziej bezpieczną dla przybyszów.
Mestię pierwszy raz odwiedziłem w 2012 roku. Pamiętam mijane po drodze przy największych zakrętach krzyże i małe kapliczki – miejsca w których górska trasa okazała się ostatnią dla mieszkańców. Przy nagrobku stał kieliszek czaczy – mocnego trunku z winogron.
Od tego czasu miasto zmieniło się nie do poznania. Cieszy to, że wiele domów zostało wyremontowanych, a oświetlone kamienne wieże pięknie prezentują się nocą. Niestety zamysł architektoniczny i stylizowanie na alpejski kurort jest tu nietrafione, a wykonanie jeszcze gorsze. Jak to w Gruzji, jest wiele niedoróbek i nieprzemyślanych rozwiązań.
Mestia z racji największej ilości noclegów i knajp jest najlepszym punktem wypadowym do okolicznych atrakcji. Należy jedynie pamiętać, że tutejsze góry nie obfitują w wiele dobrze oznaczonych szlaków, a z samej miejscowości trasy jednodniowe prowadzą raczej dolinami. Jeśli będziecie mieli godzinkę czasu, to wybierzcie się do Muzeum Historii i Etnografii z bezcennymi dla Gruzji artefaktami zwożonymi tu w najtrudniejszych dla kraju momentach. Świetne widoki podobno są z kolejki krzesełkowej Hatsvali, która niestety zamykana jest bardzo wcześnie, o 16. Nie zdążyliśmy.
Trekking z Mestii pod lodowiec Chalaadi i gruzińska gościnność
Jeśli zatrzymacie się w Mestii i będziecie chcieli iść na kilkugodzinny trekking, to macie kilka fajnych możliwości. Przystępną listę z najważniejszymi informacjami o trasach w Swanetii znajdziecie tutaj, z kolei szlaki świetnie są odwzorowane w Open Street Maps, którą polecaliśmy w tekście o 15 aplikacjach, których używamy podczas podróży.
Jednym z pomysłów na trekking z Mestii jest wędrówka pod lodowiec Chalaadi (Czalaadi). Nie jest trudny technicznie, ale 30km w obie strony potrafi zmęczyć. Tej trasy nie robiliśmy wspólnie. Przeszedłem ją 6 lat temu, stąd poniższe zdjęcia wykonane marnym aparatem traktujcie wyłącznie poglądowo.
Ciekawe było wtedy zwieńczenie wędrówki. Siedzący przy rzece Gruzini zaczynali właśnie suprę (gruzińską ucztę), na którą zaprosili mnie i znajomych zmordowanych upałami. Schłodzone w lodowatej rzece wino smakowało jak mało kiedy.
Swanetia te kilka lat temu była dla nas zresztą bardzo gościnna. Innym razem w Mestii zostaliśmy zagarnięci z ulicy na największą do tej pory ucztę, w jakiej brałem udział. Ponad 100 osób przy stołach, jedzenie ustawione piętrowo, a wino roznoszone w wiadrach! Po wspólnej biesiadzie i wysłuchaniu pięknych toastów, swój dom pokazał nam jeszcze jeden starszy Pan. Wznieśliśmy toast za naszych i jego przodków, którzy pochowani byli tuż za jego domem.
Podczas tegorocznej podróży z Patrycją nieco sfrustrowani po powrocie z Uszguli (a o tym dlaczego, przeczytacie kilka akapitów niżej), zostaliśmy zagadani przez kierowców wycieczek w jednej z restauracji w centrum miasta. Zaprosili do ich stołu, no bo po co w końcu mamy jeść we dwójkę, skoro w grupie raźniej? 🙂
Mestia – informacje praktyczne
Mestia – marszrutki i samoloty do Swanetii
Do Mestii bezpośrednio marszrutkami dojedziecie m.in z Kutaisi (25GEL) Tbilisi i Batumi (30-35GEL). Z każdego z tych miast busy odjeżdżają wcześnie rano. Jeżeli nie zdążycie, bądź nie będzie wolnego miejsca, to jedźcie z przesiadką w Zugdidi, skąd złapiecie więcej busów do Mestii.
Do Mestii latają także samoloty Vanilla Sky. Na malutkie lotnisko leci się dość nisko tuż nad górami. Przeżycie niezapomniane. Niestety o bilety jest bardzo trudno nawet kilka tygodni przed podróżą. Przykładowa cena: Tbilisi – Mestia: 90GEL. Mnie udało się lecieć samolotem 6 lat temu.
Gdzie zjeść?
Jak na razie podczas kilku podróży do Gruzji zatruliśmy się tylko raz, ale lektura facebookowej grupy i lawinowe zatrucia pokarmowe zwłaszcza w tym roku każą nam Was ostrzec przed niesprawdzonymi miejscami. Nie ma reguły, ale jeśli nie znacie knajpy, wpiszcie jej nazwę choćby w Google. Może ktoś ją poleca, albo odradza. Jest też tripadvisor, są recenzje Google, rekomendacje miejscowych.
W Mestii trafiliśmy do Cafe Ushba i jedliśmy tu kilka razy. Nigdy nie mieliśmy żadnych problemów, a dania były smaczne i nieco tańsze niż w innych polecanych – Cafe Laila czy Panorama.
Gdzie nocować w Mestii?
Mestia to dziesiątki kwater prywatnych i guesthouse’ów. Począwszy od tanich pokoi dwuosobowych za 30-35 lari (43-50zł), przez bardziej komfortowe pensjonaty i kilka dobrych hoteli. Bez większych problemów znajdziecie nocleg na miejscu, choć w wakacje może być problem z wolnymi miejscami w centrum. Przestrzegamy przed airbnb w niesprawdzonych miejscach.
Wielu właścicieli nie do końca rozumie jego ideę, powszechny jest overbooking. Często zarezerwowane pokoje są już zajęte przez kogoś innego i zaczyna się przenoszenie do noclegów u znajomych. Problemu żadnego nie powinno być w zweryfikowanych przez innych użytkowników ofertach.
100PLN ZNIŻKI NA AIRBNB
Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta na airbnb, możesz skorzystać z naszego polecenia i łatwy sposób otrzymać aż 100zł zniżki na pierwszą rezerwację o wartości minimum 300zł. Wystarczy, że zarejestrujesz się poprzez nasz link partnera.
Większość noclegów podczas tej podróży rezerwowaliśmy przez booking.com. Tutaj znajdziecie listę dostępnych pokoi w Mestii. Polecić możemy pensjonat w centrum tuż przy Cafe Ushba – niestety nie jest on dostępny przez internet.
Uszguli – Szchara. Trekking pod najwyższy szczyt Gruzji
Na początek kluczowa informacja. Jeżeli jesteście tu w sezonie, to zaplanujcie podróż tak, żeby wyruszyć na szlak z samego rana. Będzie ciężko, ale najlepiej o wschodzie słońca. Koło 11-12 zjeżdżają busy z turystami i o podobnej porze ludzie wychodzą na szlak. Powrót po kilku godzinach do Mestii. Tak się złożyło, że wracając z Uszguli do Mestii, auta musiały czekać kilkadziesiąt minut w korku przez remont drogi. Razem z nami wracało z malutkiego Ushguli około 40 aut z turystami, w tym kilka busów.
Szlak pod lodowiec Szchary jest prosty i mało wymagający, choć nam plany powrotu nieco pokrzyżowało bydło. Skutecznie blokowało drogę, a przedzieranie się przez stado krów nie za bardzo podobało się strzegącym je psom pasterskim. Trochę strachu się najedliśmy, ale wkrótce pojawiły się kolejne grupy osób i ruszyliśmy dalej.
Na widoki sami zobaczcie. Tak prezentuje się Swanetia!
Swanetia – wieczorny spacer po Uszguli
Odwróciliśmy chronologię, bo do Uszguli z Mestii przyjechaliśmy dzień przed wyjściem na szlak. Po południu okolica jest już znacznie bardziej spokojna, przez co przyjemniej spaceruje się po okolicznych wioskach. Uszguli to właściwie niewielkie skupiska domów w czterech osadach i opuszczone kamienne wieże. Na wzgórzu na końcu wioski znajduje się cerkiew, obok której ucięliśmy sobie przyjemną pogawędkę z kapłanami.
Najstarszy z nich otworzył nam niewielką świątynię. W drodze powrotnej zaopatrzyliśmy się w niewielką ilość domowego wina. Jako że jesteśmy Polakami, to zostało ono nam zaserwowane w takiej oto flaszeczce.
Druga strona Ushguli – pierwszy gruziński zawód
Gdybyśmy przyjechali tu wraz z popularnymi jednodniowymi wycieczkami, to pewnie wrócilibyśmy bardzo zadowoleni. Zrobilibyśmy trekking pod Szcharę napawając się świetnymi widokami po drodze, wrócilibyśmy przedzierając się przez stada bydła blokujące szutrową ścieżkę do Uszguli, a na koniec wypilibyśmy dużo wina w restauracji przy rzece i zrobili kilka zdjęć zachodzącego słońca na tle kamiennych wież. Bajka, której nawet nie zaburzyłyby tłumy turystów – bo tak się składa, że większość nich przyjeżdża tu i wraca niemal o tej samej porze.
Problem jednak w tym, że chcieliśmy zostać w Ushguli dłużej. Głównie po to żeby mieć okazję na zrobienie większej ilości zdjęć, uniknąć tłumów, zapolować na fajny wschód słońca. Dłużej nie przedłużając – masowa turystyka zepsuła trochę to miejsce. Bez szukania przyczyn, czy winne są nagłe tłumy turystów nieszanujących prywatności górali, czy mieszkańcy w pogoni za pieniądzem zatracili przyzwoitość, kilka sytuacji nie powinno mieć miejsca.
Starsza kobieta zaczepiła i zagadała, zawołała swoją rodzinę, po czym stwierdziła, że możemy zrobić im zdjęcie na tle kamiennej wieży. Za jedyne 5 lari. Było więcej pakietów, ale grzecznie podziękowaliśmy. Ustalone ceny za kolację u gospodarzy nagle zaczęły się zmieniać, a początkowe kwoty za powrót z Uszguli do Mestii od przypadkowo napotkanych osób przyprawiały o zawrót głowy.
Zresztą cały ten wyjazd obfitował w dużą ilość niewielkich oszustw lub ich prób. Nawet w przydrożnej knajpie turystom kupującym owoce tuż po nas, zapewne dlatego, że byli Amerykanami, sprzedawczyni podała kwotę 2x wyższą. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim podczas kilku poprzednich podróży do Gruzji.
Smuci też widok rozpadających się domów i kamiennych wież w regionie wpisanym przecież na listę UNESCO. Tak czy inaczej, potwierdziło się trochę to, co czytaliśmy przed przyjazdem do Uszguli – miejsce sporo ze swojego uroku straciło. Kilka dni później odwiedziliśmy Hinalug – najwyżej położoną wioskę w Azerbejdżanie i wróciliśmy oczarowani.
Uszguli – informacje praktyczne
Jak dojechać i gdzie zjeść w Ushguli?
Jeżeli nie macie własnego auta, to jesteście skazani na taksówkarzy ze sztywno ustalonymi cenami. Przejazd kosztuje około 40 lari (58zł) w obie strony, kierowca czeka na Was na miejscu. Jeżeli jak my, zostajecie na noc, to wyjdzie drożej, bo nikt nie pojedzie w jedną stronę za połowę kwoty. Z Mestii prowadzi tu górska, ale coraz w większym stopniu zmodernizowana droga. Swanetia szybko się zmienia.
W Uszguli nie ma wielu restauracji, a najpopularniejszym miejscem bez dwóch zdań jest Cafe Koshki tuż przy rzece. Praktycznie każdy nocleg ma w ofercie wyżywienie. Zanim zamówicie dokładnie dopytajcie się co zostanie wam podane i co jest wliczone w cenę, a co nie. Spałem w kilkudziesięciu różnych kwaterach w Gruzji, ale akurat w Uszguli z wyżywienia w naszym domu zadowolony nie byłem.
Gdzie nocować?
Nie możemy polecić w Uszguli niczego konkretnego, bo jeden z noclegów znajomych okazał się wtopą, a naszego z airbnb także nie możemy zarekomendować. Najlepszym rozwiązaniem będzie booking.com i czytanie recenzji, albo po prostu przyjazd w ciemno i sprawdzanie warunków już na miejscu. Ceny na miejscu mogą po negocjacjach mogą być znacznie tańsze niż przez internet.
A co zostało z dawnego klimatu polskich miasteczek? To postęp, chęć zarobienia, przeżycia. Dla mnie Swanetia, a zwłaszcza Mestia to miejsce, w którym zawsze jestem będąc w Gruzji. Punkt wypadowy na trekkingi , a nie atrakcja sama w sobie. Tak to trzeba traktować moim zdaniem
Ja do Mestii zapraszam zimą. Jeżdżę co rok. Zupełnie inny klimat, prawdziwa Gruzja,
Uszguli to piękna wioska, ale niestety dziś niewiele zostało z dawnego klimatu. Nie chodzi mi o drogę, czy restauracje – bo to naturalny postęp i mieszkańcy nie mieszkają juz w odciętej wiosce – ale właśnie o to co piszecie. Naciąganie i pieniądz – to zepsuło to miejsce. Nigdzie indziej w Gruzji nie musiałem tak uważać na ceny jak w Swanetii w tym roku, a byłem tu w przeszłości nie raz.. Śmieszą mnie artykuły na innych blogach, które pieją zachwytami nad Uszguli i ciągle piszą o odciętej od świata wiosce. Faktycznie tacy turyści chyba wpadają tu z taksiarzem na trekking i nic wokół nie widza – a taksiarz pewnie kasuje za przejazd tyle co 5 lat temu, kiedy dojazd faktycznie był utrudniony 😀