Nic nie było bardziej wyczekane niż ta pierwsza podróż na północ. Czy naprawdę będą tam obrazy tak różne od tych dotychczas widzianych? Jak wygląda to wulkaniczne najmłodsze dziecko Ziemi? Czy skrywa swe piękno przed wścibskim okiem turysty? Pierwsze chwile po wyjściu z samolotu i już wszystko okazało się jasne. Nigdzie nie trzeba szukać tej prawdziwej Islandii. Ona po prostu jest.
Surowa, nieprzyjazna i oniemiająco piękna. Przerażająca i wzbudzająca szacunek. Przedziwna. Islandia to cały szereg osobliwości, począwszy od tych doniosłych po zupełnie trywialne i tak różne od polskiej codzienności. Oto moja krótka i zdecydowanie niewyczerpana lista zjawisk i miejsc, którym towarzyszyło wielkie oczarowanie, zachwyt lub zdumienie.
***
Przestrzeń
Kiedy wokół wielka pustka, poczucie bycia nigdzie, pośrodku niczego i bez perspektywy dostrzeżenia śladu ludzkiej aktywności trwoży i frapuje. Niezapomniane to doświadczenie, szczególnie przy hipnotyzującej lagunie lodowej Jökulsárlón, czarnym, porywającym ludzi wybrzeżu w Vik czy kraterze wulkanu Hverfjall.
Andrzej Stasiuk w rozmowie z Piotrem Brysaczem w książce „Patrząc na Wschód. Przestrzeń, człowiek, mistycyzm” powiedział coś, co z powodzeniem można by odnieść do islandzkiej tundry:
“step […] to jest coś w rodzaju zmaterializowanej religii. W ogóle przestrzeń to jest przecież jakaś forma absolutu. […] Tam rzeczywiście jest większa zgoda, by się rozpuścić w tej przestrzeni – nawet jak ona skrywa jedynie pustkę. A może właśnie dlatego”.
Może właśnie ta przestrzeń tłumaczy 9 pozycję Islandii na liście najbardziej ateistycznych krajów świata? Może wielka pustka wypiera wyobrażenie majestatycznego Boga zastępując go małym elfem, w którego istnienie wierzy 62% Islandczyków? Bo w końcu zawsze człowiek ma “metafizyczną potrzebę uczestnictwa w czymś, co go przerasta, w czymś większym. Nie każdy oczywiście. Ale ta potrzeba jest i przestrzeń ją zaspokaja. Jak się ją raz zobaczyło, to nie można już oderwać myśli”.
Gorące źródła na Islandii
Aktywność wulkaniczna wyspy zapewnia Islandczykom nie tylko ciepło w domach, które ogrzewane są w niemal 90% energią geotermalną, ale też pozwala na zażywanie gorących kąpieli na świeżym powietrzu przez cały rok. Mieszkańcy nie boją się przy tym dostosowywać tak wspaniałych warunków do własnych potrzeb. Pewien zaangażowany na rzecz lokalnej społeczności nauczyciel postanowił w 1923r. wybudować dla młodzieży basen. Miejsce znalazł ku temu absolutnie niezwykłe. Seljavallalaug znajduje się u podnóża wulkanu Eyjafjallajökull. Woda w nim jest naturalnie podgrzewana dzięki kotłującej się się pod jego skorupą magmie.
Kąpiel w tym miejscu jest więc niezapomnianym doświadczeniem podszytym odrobiną niepewności. Wulkan bowiem nie śpi. Osnuty powłoką chmur sprawia za to wrażenie, jakby lada chwila miała buchnąć z niego para i pył wulkaniczny, który w 2010r. sparaliżował ruch lotniczy nad Europą i całkowicie zasypał basen. Przy okazji Seljavallalaug został wybrany przez The Guardian jednym z dziesięciu najlepszych basenów na świecie.
Islandzkie baseny geotermalne nie zawsze znajdują się przy głównej drodze. Mimo to, jadąc krajową jedynką można zaznać przyjemności korzystania z ich dobrodziejstw.
Fantastycznym na to przykładem jest kąpiel w rzece Varmá, płynącej w termalnej dolinie Reykjadalur. Położna jest ona nieopodal miejscowości Hveragerdi, gdzie na wędrowców czeka przyjemna, trzykilometrowa wędrówka zwieńczona możliwością zanurzenia się w gorącej wodzie. Trasa biegnie przez imponujący kanion Djúpagil. Zewsząd bucha para, w której ochoczo stoją spragnione ciepła owieczki, a cały teren pokrywają wyrwy z gotującym się, bulgoczącym błotem.
Równie wspaniałym doświadczeniem po mozolnej wędrówce była kąpiel w Hrunalaug. Przy basenie dostępnym dla wszystkim umieszczono skarbonkę, do której wrzuca się dobrowolną opłatę dla właściciela posesji umożliwiającego skorzystanie z gorącej kąpieli pośród pustkowia.
Tak przynajmniej było. Funkcjonujący w tym miejscu od 1900r. basen nigdy dotąd nie widział tak wielkiej ilości turystów. Pomimo zakazu biwakowania na terenie gorącego źródła, skarbonki i udogodnienia w postaci mini przebieralni, rzesze turystów nie potrafiły uszanować miejsca dopuszczając się aktów wandalizmu na jego terenie. Problem był tak duży, że już w 2015r. właściciele rozważali spryskanie okolicy obornikiem, a także chcieli zniszczyć obiekt, by położyć kres rosnącemu problemowi…
Reykjawickie murale
Były czymś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Równo przystrzyżone trawniki, wspaniałe górskie otoczenie i minimalistyczne, zadbane fasady mieszkań nie zwiastowały możliwości dodatkowej ich estetyzacji. A jednak ktoś postanowił ubarwić białe ściany.
Dorastający w australijskim Melbourne Guido van Helten szczególnie umiłował sobie monochromatyczne wielkoformatowe portrety inspirowane starymi zdjęciami. Jego charakterystyczne dzieła podziwiać można w rozmaitych częściach globu. Gdyby ktoś miał ochotę popatrzeć na dzieło artysty, a nie wybiera się na poza Polskę, ma ku temu sposobność w Grudziądzu. Mnie zaś najbardziej spodobał się podwodny świat przedstawiony na muralu autorstwa Raffaelli Brizuela Sigurdardottir.
Język islandzki
Izolacjonizm wyspy spowodował, że język islandzki pozostał niemal niezmieniony od początków jego istnienia, a nad trwałością jego funkcjonowania w nienaruszonej formie czuwa specjalnie powołana do tego rada. Ta w swym konserwatyzmie pozostaje na tyle nieugięta, że nie zezwala na wprowadzenie do powszechnego używania żadnego makaronizmu. Kalki językowe – precz! Wraz z postępem cywilizacyjnym nie dokonuje się żadnych zapożyczeń i nie dopuszcza wprowadzania uniwersaliów, wymyśla się za to określenia zgodne z nordyckim słowotwórstwem. I tak auto w islandzkim to bill, komputer to tölva, a Islandczycy są w stanie po dziś dzień czytać wiekowe kroniki z pełnym zrozumieniem.
Randka? Oby nie z kuzynem
Jak się okazuje, wyspiarskie życie niesie z sobą ryzyko w postaci nieświadomego stworzenia kazirodczego związku. Wymiana genowa przez wieki mało mobilnych Islandczyków sprowadziła na nich tego typu zagrożenie, które rozwiązano (a jakże!) dzięki aplikacji na telefon „App of Icelanders”. Jeśli posiadające ją powiązane więzami krwi osoby zbliżą się do siebie, aplikacja informuje je o spokrewnieniu…
Bezleśna kraina
W wielu tekstach na temat Islandii można znaleźć informację, jakoby miała to być bezleśna kraina. Nie do końca jest to prawdą, choć niewątpliwie okazałych konarów jest jak na lekarstwo, o czym świadczy fakt występowania drzew na ledwie 1,5% jej powierzchni. Warto jednak wiedzieć, że przed przybyciem na Islandię Wikingów była to wyspa porośnięta gęstym lasem.
Żądni drewna potrzebnego im do budowy łodzi, domów oraz ich ogrzania, doprowadzili oni do dramatycznego zachwiania całego ekosystemu, w którym początkowy stan zadrzewienia wynosił 25-40%! Dla porównania, powierzchnia lasów w Polsce wynosi 29.5%. Wypas owiec, jałowość gleby oraz skały uniemożliwiają w wielu przypadkach rewitalizację drzewostanu. Mimo wszystko, szczególnie w miastach takich jak Reykjavik i Akureyri powstaje wiele inicjatyw skupionych wokół sadzenia nowych drzew, głównie brzóz.
Islandzkie koniki
Mimo że wiele z nich nie osiąga zbyt dużych rozmiarów, bynajmniej nie nazywa się islandzkich koni kucykami. Fantastyczne grzywy, spokojne usposobienie i towarzyskość to tylko niektóre z cech wyróżniające islandery. Prawo zakazuje przewożenia na Islandię innych ras koni, co sprawia, że są one mało odporne na choroby przenoszone z innych terenów.
Dziewiętnastowieczny podróżnik, Edmund Chojecki pisał o nich jako o dromaderach lodowej pustyni. Są one niezastąpione w jesiennym czasie zaganiania do zagród wolno biegających po całej wyspie owiec. Ich unikatowość stała się chętnie wybieranym motywem w nordyckiej sztuce. Moje ulubione obrazy przedstawiające islandery to dzieła Jóhannesa Sveinssona Kjarvala i Þórarinna Þorlákssona.
Największa na świecie kolekcja penisów
Ponad 215 penisów można obejrzeć w islandzkim Muzeum Fallologicznym. Kolekcja ta zawiera nie tylko przyrodzenia ssaków morskich, ale też lądowych, w tym ludzkich. Nie mając możliwości zobaczenia zbiorów na własne oczy, ciekawość można zaspokoić na tym filmie:
Ostatni sprzedany na Islandii cheeseburger
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałyby po ośmiu latach zakupione dziś frytki i cheeseburger z McDonalda? Nie musicie czekać i eksperymentować. Tutaj znajdziecie zawsze aktualną relację na żywo przedstawiająca losy ostatniego zestawu 2forU sprzedanego na Islandii w 2009r. Zestaw wciąż wygląda jakby przygotowany był ledwie przed godziną.
Fast foodowy gigant wycofał się z kraju na skutek kryzysu finansowego, który w 2008r. dotknął również wyspiarzy. Relikt przeszłości trafił na chwilę do Muzeum Narodowego, jednak zwiedzający ponoć skarżyli się (!) na widok tego typu eksponatu w tak poważnej instytucji, przez co dziś hamburgera znajdziemy w Reykjaviku, w Bus Hostel.
Islandia to obecnie jeden z niewielu (Google podpowiada, że z 10) krajów na świecie, w którym nie znajdziemy McDonalda. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Islandia zdrową żywnością wcale nie stoi, a kraj boryka się z problemem otyłości, głównie wśród dzieci. Oblana morskimi i oceanicznymi wodami Islandia wydawała mi się miejscem, w którym na stołach królują ryby i owoce morza. Codzienna dieta Islandczyków obfituje jednak w wysoko przetworzoną żywność, ubogą w warzywa i owoce. Powszechny i stosunkowo tani jest za to pylsur, a więc hot-dog z cebulką – świeżą i prażoną.
Pogoda na Islandii
To, że będzie zimno, wietrznie i deszczowo nie ulegało wątpliwości. Mimo wszystko nawet najpaskudniejszy polski październik nie dał mi cienia wyobrażenia o tym, jak bardzo można przemoknąć. Tych czternaście dni, naprzemiennie dżdżystych lub ulewnych, spędzonych na powietrzu z plecakiem wbijąjącym w ziemię zmęczyło nas jak mało co. Aparat nie udźwignął tej wilgoci, zaparował i przez tydzień nijak nie dało się go dobudzić. Wymiękły wodoodporne włókna i membrany. Zawiodły puchowe śpiwory. A jednak, rozkładając butwiejący, potargany wiatrem namiot po raz ostatni wyszeptaliśmy: musimy szybko to powtórzyć.
No z tą aplikacją to nieco przerażające 🙂
Zawsze wydawało mi się, że najważniejszym celem mojej podróży będzie Grecja. Po obejrzeniu tych zdjęć zdecydowanie zmieniam zdanie. Chcę do Islandii!