Mit czarnego Śląska. Długo go nie rozumiałam. Śląsk zielony był dla mnie tak naturalny, oczywisty. A potem pojechałam na studia w Polskę, gdzie spadły na mnie powielane od lat stereotypy w całej swej okazałości. Moja miłość, poczucie tożsamościowej odrębności i chęć poznania regionu, tak mi bliskiego, stała się tym silniejsza. Kazała stworzyć dwie prace dyplomowe poświęcone śląskiej tożsamości i jego poprzemysłowemu krajobrazowi we współczesnej fotografii. Przede wszystkim też kazała mi nie ustawać w poszukiwaniu form odczarowujących utarte wyobrażenia, które w wielu kręgach wciąż jeszcze pokutują. I tak sobe myślę, że fajnie byłoby raz na zawsze zmienić narrację. Z tej, że Śląsk to nie tylko huty i kopalnie, na taką, która mówiłaby, że Śląsk to przede wszystkim zieleń, pola, łąki, góry, górki, pagórki, zamki i pałace. Nie musieć już tłumaczyć się, że godać ni ma gańba, a co najważniejsze, Śląskie to ogrom miejsc po prostu naturalnie pięknych. Co Wy na to?
***
Spis treści
Poć się posmykać!
Wspominałam Wam ostatnio na insta stories, że jednym z moich ulubionych, często używanych słów jest śląskie smykać się. -Kaj żeś się zaś smykała? to taki klasyk kojarzący mi się z wakacjami, kiedy czas można było czerpać garściami, zaglądać do wszystkich bram, buszować w zbożu i oddawać się czystej przyjemności z samego tylko przemieszczania się. Może kojarzyć się negatywnie, z byciem wandrusem, zamiast eleganckim flanerem, ale mnie kojarzy się tylko dobrze. Kiedy więc to się stało, że lato nie jest już dla nas dwumiesięcznymi wakacjami i smykać się nie można już tak często? Kiedy daliśmy przyzwolenie na to, żeby móc cieszyć się tylko dwutygodniowym urlopem? Oficjalnie nigdy się na to nie zgodziłam, dlatego też, jakiś czas temu postanowiłam mieć wakacje codziennie. Każdego dnia po 17. Wakacje, w trakcie których uskuteczniam pomysły na mikrorajzy, w które można wyruszyć teraz, zaraz, już. A województwo śląskie to ogrom możliwości na zagospodarowanie tego czasu! W każdym z jego subregionów znajdziecie coś wyjątkowego. I tylko odległości od morza żal, ale poza nim, mamy tutaj wszystko! Niepodobna zmieścić tego bogactwa w jednym wpisie, więc mam nadzieję tylko rozbudzić Wasze apetyty na więcej. 🙂
Śląskie z drewna
Nie spodziewałam się, że kilka głębokich oddechów i odpoczynek od miasta znajdę, przebywając w…jego centrum. Więcej! W sercu metropolii, w jednym z miast GOPu, tak silnie naznaczonego brzemieniem przemysłu. Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie” to coś pięknego! Mnóstwo historii zaklętej w wiekowym drewnie, zapachu ziół i kwiatów. Byłam tam w środku tygodnia i czułam się momentami wręcz nieswojo, bo spotkałam podczas mojego tam pobytu na całym terenie ledwie kilka osób, więc samotne zaglądanie do tych chat pamiętających swoich właścicieli, którzy dziś mieliby jakieś kilkaset lat, było niezwykłym przeżyciem! Aż żałowałam, że nie ma przy moim boku nikogo, z kim mogłabym podzielać te zachwyty, bo musiałam zduszać w sobie wszelkie „Aaaaa!” kotłujące mi w głowie na widok tylu pięknych, sielskich rzeczy. I to poczucie, że jestem w centrum metropolii, a tu takie coś. Przepiękny czas, który gonił mnie tego dnia jak szalony, a ja nagięłam go w tej istnej podróży w czasie do granic wytrzymałości nie mogąc opanować się przed zajrzeniem do jeszcze jednej chaty, i kolejnej, podejściem do jeszcze jednej pani plotącej wianek z kwiatów zebranych z tutejszych ogródków, przed zatrzymaniem się, by zrobić najbanalniejsze zdjęcie kwiatka, motylka i trwaniem w uważności, dostrzeganiu piękna w jego najpospolitszej i najprostszej postaci, dającej ogrom szczęścia.
Całą sobą oddałam się tej przyjemności płynącej ze zwiedzania chłopskich zagród i chałup Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Wszystko podobało mi się szalenie. Wiatrak z Grzawy z 1813 roku wywarł niemałe wrażenie, bo oto jest to ostatni wiatrak na Śląsku. Niemałą atrakcją jest również piękny kościół św. Józefa Robotnika z XVIII w., który zachował się z nieistniejącej od niedawna wsi Nieboczowy, zlikwidowanej ze względu na utworzenie w miejscowości zbiornika retencyjnego.
Powiało melancholią, ale cóż zrobić, kiedy wybrzmiewa ona tutaj tak dosadnie z każdego tutejszego kawałka drewna, a przemijalność wszechrzeczy w miejscach takich jak to nie daje o sobie zapomnieć. Jak więc na osobę nostalgiczną przystało, nie mogłam poprzestać na tych tylko zachwytach. Tak też trafiłam do kolejnego, drewnianego i sielskiego miejsca na mapie Śląska – do Zagrody Wsi Pszczyńskiej prezentującej okoliczne przykłady architektury świeckiej. Niesamowitym obiektem jest choćby tamtejszy karawan pogrzebowy. No, to teraz już w ogóle popłynęłam w tej nostalgii, ale cóż tam, musicie to zobaczyć!
Śląskie góry
Klimat drewna, prostego życia nie kończy się jednak w Śląskiem tylko na Górnośląskim Parku Etnograficznym czy Zagrodzie Wsi Pszczyńskiej. Wspominałam Wam o Szlaku Architektury Drewnianej, do którego zresztą oba miejsca należą, już przy okazji wpisu o moich rodzinnych okolicach, pokazujących, że śląska kultura ludowa i drewniana zabudowa ostała się także w formie żywej tkanki wpisanej w obraz tutejszych wsi i miasteczek. Tak żywej, że w drewnianej chacie z Beskidów, których w rzeczonym muzeum nie brakuje, możecie się także przespać! Co prawda już poza Szlakiem Architektury Drewnianej, ale wciąż w szalenie klimatycznej i autentycznej formie, jaką jest choćby moja ukochana Chata na Zagroniu.
Uwielbiam ją, jak zresztą całą ideę chatek studenckich i wędrówki po Beskidach. Czasem jakby świat zdaje się zapominać, że województwo śląskie to też góry! I to niejedne, bo mamy tutaj aż trzy pasma Beskidów: Beskid Śląski, Beskid Mały i Beskid Żywiecki. Lubię je bardzo za łatwy dostęp, i możliwość dotarcia do nich w ekspresowym tempie nie tylko w obrębie województwa, ale choćby z Krakowa. Mikrorajza po zachód słońca? Proszę bardzo, to tu. Urok polan, wzniesień, gór i pagórków, które nie wymagają ode mnie przygotowań godnych wyczynowca, a tylko delektowania się piękną trasą możliwą do zakosztowania w każdym przedziale czasu, od kilkudziesięciu minut do niezliczonej liczby godzin, które możecie spędzić na szlakach wybierając się na Główny Szlak Beskidzki mający swój początek w Ustroniu, a kończący się w bieszczadzkim Wołosatem, szalenie mi odpowiada. Wjazd kolejką na Górę Żar? Proszę bardzo, to tu! Że wstyd, bo nie piechotą? Absolutnie! Dodatkowy atut takiego rozwiązania to możliwość wjechania na górę z rowerem, którym można zjechać wyczynowo w dół zaczynając tutaj przygodę z downhillem lub też zasmakować latania w chmurach na paralotni. Ja pozostaję wierna moim slow klimatom, ale możliwości jest tak wiele!
Śląskie zamki i pałace
O wyjątkowej architekturze w nowoczesnym wydaniu pisałam już tutaj, jednak nie mogłabym nie wspomnieć o tej w historycznej, królewskiej, odsłonie. Koniecznie więc zaczynając od północy województwa i Jury Krakowsko-Częstochowskiej wybierzcie się na Szlak Orlich Gniazd.
Szlak Orlich Gniazd
Szlak Orlich Gniazd to wizytówka turystyczna województwa śląskiego i małopolskiego. Wyjątkowy w skali Polski szlak turystyczny, którego każdy z szesnastu obiektów na liście, zasługuje właściwie na oddzielny wpis. A do tego to wspaniałe otoczenie, pełne ostańców przecinających sielskie, zielone krajobrazy. Cudo, dzięki którym zwiedzanie zamków to nie tylko powroty do historii i legend, ale także wędrówki po malowniczych i zielonych rejonach. W ostatnich latach odwiedziłam kilka punktów ze Szlaku Orlich Gniazd, a dziś pokażę Wam jeden z najpiękniejszych w województwie śląskim – Zamek Ogrodzieniec.
Nie tak dawno posłużył on jako sceneria w netflixowej produkcji “Wiedźmina”, a wszyscy znamy go chyba ze szkolnego oglądania Zemsty w reżyserii Andrzeja Wajdy. Dziś, choć jest ruiną, głównie ze względu na najazdy i pożary wzniecane w nim w trakcie potopu szwedzkiego i Wojny Północnej, życie wstępuje w niego na nowo choćby podczas Juromanii, a więc święta Szlaku Orlich Gniazd, w trakcie którego wskrzesza się średniowieczny klimat niegdyś tu panujący dzięki historycznym rekonstrukcjom, pokazom, turniejom, koncertom i możliwością posmakowania lokalnej kuchni. Najbliższa Juromania odbędzie się 20-22 września, więc rezerwujcie datę!
Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy w Rudach
Czasem jakby zdarza się też światu zapomnieć, że województwo śląskie to także pełna uroku małomiasteczkowość i wiejskość. I tak w Rudach znalazłam Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy z przepiękną okolicą, wartą przespacerowania się tutejszym parkiem w stylu angielskim. Bardzo przyjemne, spokojne miejsce, przecięte szlakami rowerowymi i pieszymi, którymi można smyknąć się w wolne popołudnie. Opactwo znajduje się na europejskim Szlaku Cysterskim.
Zespół Pałacowo-Parkowy Ballestremów w Pławniowicach
Pałac w Pławniowicach to prawdziwa perełka architektoniczna w stylu neomanieryzmu niderlandzkiego, powstała dzięki fortunie Ballestremów pochodzącej z powstania okolicznych zakładów przemysłowych. Chyba jeden z najbardziej zaskakujących i czarujących pałaców województwa śląskiego. Detale, faktury, płaskorzeźby.. no bajka!
Muzeum Zamkowe i park w Pszczynie
Takiej dawki zieleni i wrażeń estetycznych się nie spodziewałam. Park Zamkowy okalający pszczyński pałac wraz z przyległymi dwoma innymi parkami zajmują obszar 156ha! Otoczenie w stylu angielskim zaprojektowano w połowie XIX wieku. Przechadzając się nim, nietrudno poczuć się w nim jak księżniczka Daisy, będąca chyba najbardziej charakterystyczną, bo i najpiękniejszą postacią zamku. Całość komponuje się tak pięknie! Byłam w Pszczynie kilka razy, ale dopiero ostatnio miałam możliwość zwiedzić genialne, pełne przepychu wnętrze zamku. Na widok tak licznych trofeów można się wzdrygnąć, ale wszystkie one, wespół z niesamowitymi meblami, dodatkami z przełomu wieków XIX/XX, robią ogromne wrażenie.
Jeziora, stawy i wodne rezerwaty!
Ostatnie tygodnie podróży po moim województwie uzmysłowiło mi, jak wiele jezior, rzek i stawów mamy na jego obszarze! Zarówno tych przekształconych mocno przez człowieka, z kąpieliskami i restauracjami wokół, jak i tych dzikich, w głębi lasu, poza turystycznym szlakiem. Marzy mi się kiedyś wolny tydzień i podróż po Śląskim szlakiem jezior i rezerwatów wodnych.
Krajobraz jezior jest bardzo zróżnicowany. Jezioro Międzybrodzkie czy Żywieckie skrywają za sobą porośnięte drzewami wzniesienia Beskidów i kuszą bajecznymi widokami już z okien samochodu. Jednocześnie położone są tuż obok szlaków górskich i wielu atrakcji dla aktywnych, co daje szansę spędzenia nie tylko ciekawego weekendu, ale choćby tygodnia, czy dwóch. Pięknie, no!
Jeśli czytaliście poprzedni wpis o Subregionie Zachodnim lub śledzicie mnie na Facebooku, albo Instagramie, to pewnie znacie już także moje ukochane miejsce na mapie województwa – czarujące Pojezierze Palowickie.
Marzyłam o pobycie w takim miejscu od dłuższego czasu. Zastanawiałam się, dokąd się wybrać, żeby choć na chwilę złapać…
Opublikowany przez Powroty Poniedziałek, 5 sierpnia 2019
Wyjątkowym miejscem w skali całej Polski jest Rezerwat Przyrody Łężczok, w którym znajduje schronienie i miejsce odpoczynku w trakcie wędrówek niemal 51% (!) wszystkich gatunków ptaków żyjących w Polsce, spośród których wiele z nich zagrożonych jest wyginięciem. Perełka naszego województwa, jakże przez niewielu znana i odkryta. Niesamowicie polecam! Zwłaszcza, że kontakt z naturą jest tu bardzo bezpośredni, co ułatwia kompletna cisza i pustka. Podczas naszej podróży oprócz pracowników rezerwatu, nie spotkaliśmy tu absolutnie nikogo. Żeby było mało, w Subregionie Zachodnim znajduje się jeszcze jedno podobne, unikatowe miejsce – Stawy Wielikąt w Lubomii.
Park Gródek
Namiastkę górskiego szlaku znaleźć można w Śląskiem także poza Jurą Krakowsko-Częstochowską i Beskidami! Park Gródek, o którym mowa, okrzyknięty został ostatnio przez media polskimi Malediwami lub małą Chorwacją. Ja bym nie robiła jednak nadziei tym, którzy chcieliby zaznać przyjemności kąpieli w tak cudnej, turkusowej wodzie, bo pluskać się w zbiorniku Wydra nie wolno. Przyzwolenie mają na to jedynie przepiękne ryby tu pływające i nurkowie, mogący oddać się aktywności penetrowania głębin drugiego zbiornika – Koparki. Nazwa nieprzypadkowa, bo oto w tych niebieskich głębinach znaleźć można m.in. koparkę właśnie! Wszystko dlatego, że sprawcą całego zamieszania z pięknem tego miejsca jest… przemysł i dolomit, który wydobywano tutaj w latach 90-tych. Kiedy kamieniołom stał się nierentowny, odcięto do niego dostawę prądu, który sprawił, że woda zalała wyrobiska, a na dnie spoczęły pozostawione tu sprzęty.
Graniczne Meandry Odry
Obszar Chronionego Krajobrazu Meandry rzeki Odry to wciąż nieodkryta przez tłumy przyrodnicza perła Subregionu Zachodniego województwa śląskiego i pobliskich Czech. Gniazdują i bytują na jej obrzeżach niezwykle rzadkie gatunki ze świata fauny i flory. Kosmicznie brzmiąca szczeżuja wielka, górski kumak, skójka malarska, różanka. Znacie je? Ja nie znałam, ale świadomość, że mają się tutaj dobrze, uspokaja mnie i nakazuje zostawić je samym sobie. Możliwości bycia bliżej tego cudu natury stwarzają jednak spływy kajakowe i fantastyczna wieża widokowa zlokalizowana w Chałupkach, niedaleko dawnego przejścia granicznego z Bohuminem. Unikatowość Meandrów Odry polega na tym, że takich fragmentów – nieuregulowanych, pozostawionych samym sobie, niemal już nie ma, a są one szalenie cenne ze względów ekologicznych!
Śląsk odczarowany
Nie zaklinam rzeczywistości. Przemysł był tutaj silnie obecny przez całe lata, które zmieniły oblicze regionu degradując swego czasu niektóre z punktów na mapie. W niektórych zaś przypadkach sprawił, że dziś zachwycają one swoją urodą, która wybrzmieć by nie mogła, gdyby właśnie nie industrializacja regionu. Obraz Śląska czarnego to jednak obraz lat minionych, 70-tych, 80-tych, ostatecznie 90-tych, który w niesamowity sposób utrwalił na zdjęciach Michał Cała. Uwielbiam jego fotografie i album “Śląsk”. Żądlą mnie wewnętrznie te zdjęcia, powodując wewnętrzny dyskomfort, bo niosą z sobą katastrofę, jednocześnie jednak malarskość “śląskich piramid”, dymu snującego się z kominów nad śląskimi miastami i wsiami nie pozwala mi przestać się nim zachwycać. Ich ziarnistość, efemeryczność, odwrócony porządek zwiastują przy tym niestałość i płynność rzeczy. Czuję ulgę. Tak było.
Patrzę na fotografię miasta, w którym się urodziłam. Nie rozpoznaję w Wodzisławiu Śląskim sfotografowanym przez Michała Całę tego konkretnego miejsca. Oglądam kilka razy w tygodniu z okien pociągu hałdy w Czerwionce Leszczynach. Porośnięte dziś zielonym lasem tak bardzo odbiegają od własnego wizerunku utrwalonego na światłoczułym materiale w latach 70-tych.
Huty i kopalnie majaczą jeszcze gdzieś na horyzoncie, zewsząd dotykając swym magicznym realizmem. Choćby w pracach śląskich malarzy prymitywistów, o których wspomniałam w tym tekście. W mroku dzikich fragmentów rzek i jezior, z których wyłaniają się utopce. W górniczych tradycjach związanych z pracą pod ziemią, wiarą w Skarbnika i kultem świętej Barbary.
Mam więc nadzieję, że pokazałam Wam Śląsk zielony, nieoczywisty, w którym nie ma miejsca na kulturowy skansen w skostniałej formie i cherlawy obraz regionu polegający na powielaniu mitów industrialnego, czarnego Śląska w formie jaką znamy od dekad. Województwo śląskie z całym swym materialnym, ale też niematerialnym dziedzictwem jest żywą materią w nieustannym procesie, w której poprzemysłowe dziedzictwo ciągle inspiruje mnie do odkrywania Śląska alternatywnymi szlakami. Śląsk jawi mi się więc jako ogromna kopalnia: krajobrazów, miejsc, metafor, archetypów, mitów możliwych do poznania i odwiedzenia, które z pewnością jeszcze w większej ilości Wam tutaj pokażę, bo kocham mój Śląsk, powroty w te miejsca.
Lubię powtarzać za Andrzejem Stasiukiem, że „Dobrze jest żyć w krainach nieoczywistych, ponieważ ich granice zawierają w sobie więcej przestrzeni, niż wskazuje geografia. To są otchłanie nieznanego, to jest nieskończona dal domysłów, uciekający horyzont wyobrażeń i fatamorgana słodkich przesądów, którym nigdy nie sprosta rzeczywistość”. – Lubię taki sposób myślenia o moim Śląsku. Jako magicznej krainie, tak bardzo kulturowo złożonej, tak niejednoznacznej, tak wymykającej się unifikującemu się światu. Tak pięknej, krajobrazowo, językowo i etnograficznie pociągającej. Mam wielką nadzieję, że sami zechcecie się o tym przekonać. Zresztą już teraz otrzymałam od Was ogrom wiadomości, w których nie szczędziliście słów nad Śląskiem zachwytów. Bardzo Wam za wszystkie dziękuję, a ja ogromnie cieszę się, że mogłam pokazać cząstkę mojego ukochanego województwa, dzięki Turystycznym Mistrzostwom Blogerów.
Film z moich podróży po województwie śląskim
A na deser forma, jakiej na blogu jeszcze u nas nie było, czyli film podsumowujący całą podróż. To jak, wpadniecie do nas? 🙂
Wpis powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną w ramach Turystycznych Mistrzostw Blogerów organizowanych przez Polską Organizację Turystyczną, w których reprezentuję moje województwo śląskie.
Przepiękne są te zdjęcia i wideo! Powinniście wygrać te mistrzostwa 🙂