Zamknij

Powroty

podróże – fotografia – inspiracja

Stare auta, afrykańskie wierzenia, kartki, internet na zdrapki. Czym zaskakuje Kuba?

Kuba pod wieloma względami jest krajem wyjątkowym. O ekscytujących miejscach i kulturze napiszemy więcej niebawem, a teraz chcielibyśmy podzielić się z Wami kilkoma sytuacjami i ciekawostkami, które mogą zaskoczyć. Wiele z nich wynika z ustroju, wieloletniej izolacji komunistycznego państwa rządzonego od dziesięcioleci przez familię Castro. Nawet jeśli tak jak my przeczytacie sporo przed podróżą, przygotujecie się do wyjazdu, rzeczywistość i tak Was zaskoczy. Obok takiego kraju nie sposób przejść obojętnie.

***

Stare auta – amerykańskie klasyki, maluchy, łady

Dla wielu oczywistość. Nas tak duża ilość jeżdżących zabytków zaskoczyła, a widok ten pozostaje niezapomnianym ewenementem. Ledwie dwa razy jechaliśmy w miarę typowymi autami z pasami. Raz kilkunastoletnią Toyotą, drugim razem nieco stuningowaną Skodą Fabią. Reszta to perły motoryzacji! W większości nadgryzione zębem czasu, przerobione na wszelkie możliwe sposoby.

Wyobraźnia Kubańczyków potrafiących wyczarować coś z niczego nie zna granic. Klaksony w postaci melodyjki z kreskówki, migające różnokolorowe diody, kierownica pokryta muszlami i fragmentami rafy koralowej. Czasami kierowca uczulał, żeby nie opierać się o drzwi, bo przy większej prędkości mogą się… otworzyć. A Kubańczycy szybko jeździć lubią. Jak szybko nie jesteśmy w stanie powiedzieć, bo prędkościomierze w takich zabytkach nie działają… 😉

Wyspa Kuba

Wyspa Kuba i stare auta

Wyspa Kuba - zabytkowe auta

Samochody na Kubie

O ile w Hawanie i między miastami zabytkowe auta z racji dużej ilości miejsc siedzących często służą jako taksówki, to na prowincji są po prostu normalnym środkiem transportu. Podobnie jak łada, duży fiat czy maluch. Pieszczotliwie nazywany Polaquito za każdym razem budził uśmiech rozmówców. Pokazywali, że ciasne, niewygodne, ale zachwalali wytrzymałość.

Ile kosztuje maluch na Kubie? Ceny dochodzą nawet do 10000-15000zł! Wynika to z ogromnego problemu dostępności samochodów. Jeszcze do niedawna na Kubę w ogóle nie sprowadzano nowych pojazdów. Jest to kraj z jednym z najniższych wskaźników samochodów na mieszkańca na świecie.

Maluchy polaquito na Kubie

Santeria – afrykańskie religie i obrzędy

Dla nas możliwość bycia tak blisko religijnych rytuałów i afrykańskich obrzędów była jednym z największych zaskoczeń wyjazdu. Zwłaszcza, że nie znamy hiszpańskiego i nie mieliśmy na miejscu nikogo, kto mógłby wprowadzić nas w świat kapłanów, wierzeń i kontaktów ze zmarłymi. Skąd wzięła się santeria, afrykańska religia na Kubie?

Wyspa Kuba i Kubańczycy - afrykańska santeria

Santeria na Kubie. Afrykańskie wierzenia santerii na wyspie

Olbrzymie uprawy trzciny cukrowej po skolonizowaniu wyspy wymagały wielu rąk do pracy. Na wyspę ściągano więc rzesze afrykańskich niewolników, m.in z Nigerii. Zabroniono im wyznawania swoich bóstw i praktykowania obrzędów. Musieli przejść na chrześcijaństwo. Z pozoru tak się stało. Zaczęli oni jednak oddawać cześć postaciom świętych chrześcijańskich, pod postacią których ukryli swoich bogów. Czarna Madonna z Regli to w rzeczywistości bogini Yemaya, św. Łazarz – Babalu Aye, św. Piotr – Oggún. Nie wyzbyli się swoich tradycji i do dnia dzisiejszego szacuje się, że kilka milionów Kubańczyków jest wyznawcami santerii – Regla de Ochá.

Wyspa Kuba i Kubańczycy - afrykańska santeria

W Trinidadzie byliśmy świadkami jednej z ceremonii santerii. Przed ołtarzem leżała głowa świeżo zabitej świni, mężczyźni grający na bębnach zmieniali rytm muzyki, która wprawiała wiernych w religijny trans i kontakt z duchami. Wszystkiemu towarzyszył taniec, litry rumu i opary palonych cygar. Przeżycie wyjątkowe.

Santeria na Kubie. Afrykańskie wierzenia santerii na wyspie

Kuba - santeria

Dwie waluty – dwa cenowe światy i kartki

Na Kubie równolegle funkcjonują dwie waluty. CUC (convertible peso), którą kupują turyści w kantorach i za którą domyślnie w dużym uproszczeniu płaci się za “dobra luksusowe” oraz CUP (cuban peso, moneda nacional) – około 25 razy słabsze. Wprawdzie dziś w większości miejsc można płacić obiema (co wymaga nieustannych kalkulacji, a sprzedawcy nierzadko ustalają swój minimalnie gorszy kurs), ale warto wymienić CUC na CUP.

To w tej słabszej walucie podane są ceny najtańszego transportu publicznego, posiłków w tanich restauracjach i okienkach (o nich później). Mając w portfelu podstawową kubańską walutę pojedziecie na przykład autobusem dziesięć razy tańszym niż “turystyczny” Viazul. Więcej o cenach i walutach napiszemy wkrótce w oddzielnym, bardzo praktycznym tekście. Kuba jak mało który kraj wymaga dobrego rozeznania w tym temacie.

Wyspa Kuba. Ceny, waluta na Kubie

Warto dodać, że na Kubie cały czas funkcjonuje system kartkowy. Każdej osobie w miesiącu przysługuje m.in kilka kilogramów ryżu, nieco fasoli, oleju i kawy, jajka (kilka sztuk na miesiąc) i pieczywo. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy zgodnie mówili, że ilości są śmieszne i co najwyżej można dzięki nim przeżyć tydzień, nie miesiąc. Nie mówiąc o jakichkolwiek kulinarnych rarytasach.

Kubańskie okienka – z jedzeniem i piciem za grosze (dosłownie)

Niezliczona jest ilość kubańskich okienek – małych punktów gastronomicznych prowadzonych bardzo często na parterze domu przy otwartych oknach. Asortyment wszędzie niemal ten sam. Bułka bez żadnych dodatków z szynką (w całym kraju taką samą – bardzo kiepskiej jakości mortadelą), serem, omletem jajecznym, a ponadto kawa czy pizza (często nie pieczona, a z patelni).

Wyspa Kuba. Ceny na Kubie

Kuba - ceny, jedzenie, życie

Kubańczycy chętnie jedzą na mieście właśnie w takich punktach ze względu na cenę. Za kawę płaciliśmy nierzadko 1CUP (14 groszy), kanapki 5-10CUP, pizzę 10-20CUP. Da się na Kubie zjeść całkiem pożywne śniadanie za 2 złote. Jakość bardzo różna, choć po jakimś czasie ma się dość monotonii. Bez problemu można wybrać się wtedy do restauracji, w których domyślnie płaci się drugą kubańską walutą i za tą samą kawę wydać trzeba na przykład 1CUC, czyli 25 razy więcej.

Wyspa Kuba i Kubańczycy

Kuba - komunizm na wyspie

Transport – ciężarówki przerobione na autobusy, państwowy autostop

Ciężarówki przerobione na autobusy to jeden z najtańszych i najbardziej niewygodnych sposobów podróżowania po Kubie. Bywa, że na ciężarówkę trzeba czekać kilka godzin i nikt za bardzo nie wie, kiedy może się pojawić. W takich warunkach muszą podróżować miejscowi.

Transport na Kubie

Właśnie, dlaczego muszą? Ano dlatego, że jak napisałem wcześniej – na Kubie brakuje samochodów. Niewystarczająca jest ponadto ilość połączeń państwowych, dofinansowanych autobusów Omnibus, nie ma prywatnych busiarzy, w końcu nieosiągalne cenowo dla większości Kubańczyków są autobusy Viazul, które w efekcie wożą głównie turystów. Powszechnym widokiem na każdej wylotówce z miasta są grupy miejscowych autostopowiczów. Machają banknotami do nadjeżdżających aut, żywo przy tym gestykulując, żeby tylko kierowca się zatrzymał. Często bezskutecznie.

Kuba - transport na wyspie

Co ciekawe, na Kubie nadal funkcjonuje “punto amarillo”. Żółty punkt na obrzeżach miast, gdzie urzędnik państwowy ubrany najczęściej w jaskrawy uniform pomaga ludziom w łapaniu stopa. Zapisuje skrupulatnie kto zmierza w jakim kierunku i… próbuje zatrzymać auto. Próbuje to dobre słowo.

Czytaliśmy, że Kubańczycy mają obowiązek zatrzymania się jeśli mają wolne miejsce w aucie, zwłaszcza ci partyjni. Obserwowaliśmy przez dłuższy czas pracę żółtych panów i pań i niestety wyglądało to zupełnie inaczej. Momentami wręcz komicznie. Mało który samochód reagował na ich wezwania, niektórzy kierowcy robili sobie z nich żarty, inni pokazywali, że jadą gdzieś indziej. Na Kubie zrezygnowaliśmy z jeżdżenia autostopem. Gdzie jak gdzie, ale tu wydało nam się mocno nieetyczne rywalizowanie o miejsce w aucie z Kubańczykami.

Internet? Drogi, słabo dostępny i… na kartki-zdrapki

2015 rok dla wielu Kubańczyków był przełomowy, ze względu na możliwość regularnego korzystania z internetu. Wprawdzie dwa lata wcześniej na wyspie pojawiły się pierwsze – rzecz jasna – rządowe kafejki internetowe, ale były one drogie i niezbyt powszechne. Zainstalowane przez państwo hotspoty umożliwiły korzystanie z sieci, choć niektóre ze stron opatrzono cenzurą. Wi-Fi dostępne jest na publicznych placach, a posiadanie własnego routera to wciąż prawdziwa rzadkość.

Kuba - internet

Wyspa Kuba - internet na Kubie

Oczywiście nic za darmo i za możliwość połączenia się z wi-fi trzeba zapłacić. Godzinny koszt korzystania z Internetu na Kubie to 1 CUC (1$).

Drogo? Jeszcze kilka miesięcy temu było to 1.5, a kilkanaście – 3CUC. Cóż, w przeciwieństwie do Kubańczyków zarabiających często 20$, nie jest to może dla Europejczyka szalenie duży wydatek. Należy odstać swoje w kolejce, zakupić kartę ze zdrapką i kodem w specjalnym rządowym punkcie, by później z uporem maniaka odświeżać nie ładujące się strony. A sekundy uciekają… Miejsca z dostępem do internetu na Kubie są zazwyczaj niezwykle oblegane, z Internetem często wolnym jak tylko możecie sobie wyobrazić. Mimo to dla wielu Kubańczyków to jedyna szansa na złapanie kontaktu ze swoim bliskimi na emigracji.

Wyspa Kuba - internet na Kubie

Słowem zakończenia. Pamiętajcie, że dla nas, turystów, archaiczny system internetu, stare auta, braki w sklepach i zadziwiające sytuacje to folklor i przeniesienie się w czasie do innej epoki. Dla Kubańczyków to rzeczywistość. Życzmy im zmian i postępu, a nie tkwienia w obecnym systemie tylko po to, aby móc napisać, że widziało się “prawdziwą Kubę”. Kuba będzie równie prawdziwa z mieszkańcami bez głodowej pensji mogącymi pozwolić sobie na zupełnie podstawowe potrzeby dnia codziennego, do których w Europie przywykliśmy tak bardzo, że pewnie w ogóle ich nie dostrzegamy.

Kuba - telefony na wyspie

Spodobał Ci się tekst i zdjęcia? Podziel się ze znajomymi!

komentarzy

  1. Łukasz Podróżnik says:

    No to ciekawe jak wszystkko się zmieni po tym jak ostatnio zapowiedzieli likwidację komuny..

  2. swiatakawalek says:

    „Mając w portfelu podstawową kubańską walutę pojedziecie na przykład autobusem dziesięć razy tańszym niż “turystyczny” Viazul. ”
    Hmm. Z tego fragmentu wynika, że jeździliście po Kubie autobusami „dla Kubańczyków”? Nam na miejscu wszyscy powtarzali, że dla turystów jest Viazul, a jak raz poszliśmy na dworzec i chcieliśmy kupić bilet na lokalny autobus to odeszliśmy z kwitkiem..

    1. Daniel Kornas says:

      Skoro z kwitkiem, to pewnie chcieliście kupić bilet na międzymiastowego Omnibusa. To dofinansowane autobusy i na nie faktycznie na dworcach nie sprzedadzą biletów. Bez problemu można przemieszczać się po Kubie tanim transportem. Trzeba tylko zarezerwować sobie na to sporo czasu – dlatego najczęściej wybieraliśmy taxi collectivo i Viazula.
      Jeździliśmy:
      – ciężarówkami wspomnianymi w tekście , ale na krótkich trasach i tam, gdzie było ich sporo. Złapanie camiona np. na trasie z Trinidadu do Sancti Spiritus było bardzo trudne. Dużo ludzi, mało połączeń. Odpuściliśmy – głupio byłoby wskoczyć do ciężarówki na miejsce Kubańczyka. Nas na taksówkę mimo wszystko stać.
      – autobusami na krótszych trasach. Słowo klucz – guagua. Bez problemu zostaliśmy zabrani na przykład z Vinales na punkt widokowy kilka km dalej za 1CUP (14 groszy), z Playa Larga w kierunku Playa Giron za 1CUP i tak dalej. Sporo tego było. Nie znamy hiszpańskiego, po prostu pytaliśmy ludzi o „łała” do danego miasta. Pokazywali, gdzie iść czy o której możemy spodziewać się połączenia. Zadanie tego samego pytania taksówkarzowi zawsze kończyło się odpowiedzią, że nie ma, dworzec jest daleko, turyści nie mogą. Czasami „zwykli” Kubańczycy usłyszawszy to brali nas na bok i pokazywali, że jednak się da. W takich autobusach nie było ścisku. Fajnie się nimi jeździło. Ktoś zaczepił i zagadał, ktoś inny wyciągał butelkę rumu 🙂
      – normalnymi autobusami standardu Viazula z wylotówek. Raz np. Transturem z Sancti Spiritus do Trinidadu. Kierowca wracał do domu i po prostu zgarniał ludzi z drogi. Takie połączenia nie mają za bardzo rozkładów.

      Kończę pisanie tekstu o transporcie. Rozwinę temat za kilka dni 🙂

  3. Ewa Milewska says:

    Zdjęciaaaa <3

  4. Byłam i potwierdzam! :)) Ciekawy i przemyślany tekst. Dla mnie największym zaskoczeniem było tak barwne i żywe zycie uliczne. Sprzedawcy, dzieciaki biegające dookoła i chcące żeby zrobić im zdjęcia, pan na rikszy, ktos palacy cygaro i popijający rum. Intensywnosc niesamowita. Byłam nieco ponad trzy lata temu. Czy coś od tego czasu się zmieniło przez większy dostęp do internetu? Z tego co widze to chyba nadal tak tam jest? 🙂

    1. Daniel Kornas says:

      Nadal 🙂 Więcej życia ulicznego pokażemy we wpisie z Trinidadu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zamknij