Musimy Wam przyznać, że nieco sceptycznie podchodziliśmy do wszystkich tych miejsc “jedynych w swoim rodzaju”, “must see” i okazów prosto z list UNESCO. Trochę nam zajęło, nim wyrwaliśmy się ze swojego zbuntowanego podejścia i z pokorą przyjęliśmy, że coś, co zachwyca tłumy i króluje w każdym przewodniku po prostu godne jest szczególnej uwagi i kropka. I tak kolejny raz nie zawiedliśmy się przybywając do turystycznej kubańskiej mekki jaką z pewnością jest Trinidad okrzyknięty najbardziej urokliwym miasteczkiem Kuby. Urokliwym, choć jak to bywa w takich przypadkach ze skomplikowaną przeszłością – okupionym niewolniczą pracą i podszytym niechlubną kolonialną historią. Ale po kolei…
***
Droga do Trinidadu
W przekorności swojej byliśmy tak dalecy, że chcąc znaleźć alternatywę dla Trinidadu zatrzymaliśmy się w Sancti Spiritus, o którym przeczytaliśmy, że “to jakby Trinidad, ale bez naganiaczy.” W rzeczy samej, miasteczko – jak dla mnie – jest po prostu ładne, spokojne, nie oblężone przez turystów. I tyle. Zbyt osowiałe, bez energii. Zupełnie nie zapadło mi w pamięci.
Drogę z Sancti Spiritus do Trinidadu postanowiliśmy pokonać autostopem lub transportem dla miejscowych. Chcieliśmy trochę zwolnić, a przy tym odejść od turystycznej wygody. Miejscowi wskazali nam punkt odjazdu kubańskich ciężarówek. Zakładaliśmy dłuższe oczekiwanie, a tymczasem ledwie doszliśmy do drogi, machnęliśmy na nadjedżający pojazd i od razu z kilkoma Kubańczykami zabraliśmy się za 2zł do oddalonego o 70km Trinidadu. Co ciekawe – był to autobus Transtura, który na co dzień wozi zorganizowane wycieczki turystów. Kierowca po godzinach, wracając do domu zgarnia z drogi miejscowych. Co jeszcze ciekawsze – robi to codziennie mniej więcej w podobnych porach. Tak radzą sobie Kubańczycy z brakiem aut i niewielką ilością połączeń państwowych. Na klimatyzowane droższe autobusy Viazul pozwolić sobie mogą jedynie ci bogatsi.
Już same krajobrazy podziwiane zza szyby autobusu zwiastowały, że kierunek jest słuszny. Zobaczcie sami!
Valle de los Ingenos i cukrowi potentaci
Okolice Trinidadu okalają góry i połacie roślinności objętej ochroną w ramach parku narodowego Topes de Collantes. Zwodnicza to sielskość. Wciąż jeszcze na polach szumią wątłe liście trzciny cukrowej uprawianej w ogromnych ilościach przed laty na Kubie, które to są sprawcami wielkiego boomu cukrowego.
Przez długi czas Trinidad ulokowany w centralnej części wyspy, tuż przy Morzu Karaibskim, był zaściankową mieściną co rusz napadaną i rabowaną przez piratów. Sytuacja ta zmieniła się diametralnie, kiedy to doliny wokół miasta zamieniono w plantacje rzeczonej trzciny. W XVIII w. region przeżywał rozkwit, co zaowocowało powstaniem tego, co podziwiać możemy do dziś – okazałymi hacjendami dekorowanymi zachodnioeuropejską porcelaną i meblami oraz wyłożonymi kocimi łbami uliczkami z brukiem sprowadzanym aż z Bostonu!
Trudno jednak napisać mi coś o uczuciach towarzyszących odwiedzaniu miejsc plantacji. Choć widoki rozpościerające się z okolic pałacu Manaca Iznaga i pobliskiej wieży są imponujące, oczami wyobraźni widzi się hordy niewolników pracujących katorżniczo przy uprawie trzciny, którym to europejscy baroni zawdzięczali swe bogactwo. Tysiące, a może i setki tysięcy osób zginęło tutaj w imię cukrowych potentatów.
Jedną z takich posiadłości, Sitio Guaimaro, udało nam się odwiedzić. Niestety tylko z zewnątrz. Pan strażnik oprowadził nas wokół zachwalając wyjątkowość wnętrza.
Trinidad – Święto bogini Yemaya
Pamiętacie nasz pierwszy kubański wpis o tym, czym zaskoczyła nas wyspa? Pisaliśmy o santerii – kulcie Regla de Ocha, będącym synkretyczną religią łączącą wiarę chrześcijańską z wierzeniami ludności pochodzenia afrykańskiego, przybyłej na Kubę w związku ze ściąganiem niewolników do pracy na plantacjach trzciny cukrowej. Zabroniono im jednak wyznawania swoich bóstw i praktykowania swoich obrzędów. Musieli przejść na chrześcijaństwo.
Z pozoru tak też się stało. Zaczęli oni jednak oddawać cześć postaciom świętych chrześcijańskich, pod postacią których ukryli swoich bogów. I tak Czarna Madonna z Regli to w rzeczywistości bogini Yemaya, św. Łazarz – Babalu Aye, św. Piotr – Oggún. Nie wyzbyli się swoich tradycji i do dnia dzisiejszego szacuje się, że kilka milionów Kubańczyków jest wyznawcami santerii, a więc kultu Regla de Ocha.
To właśnie Trinidad stanowi idealne miejsce na poznanie wyznawców tej osobliwej z europejskiego punktu widzenia religii. Niestety centrum religijne często jest zamknięte, a my mieliśmy to szczęście być w Trinidadzie 19 marca, kiedy to obchodzone są całodniowe ceremonie na cześć bogini Yemaya. Wszystko odbywa się w niezapomnianej atmosferze tolerancyjności, jedności, budowanej za sprawą lejącego się litrami rumu, granej na żywo rytmicznej muzyki, wonnych olejków i gryzącego w gardło dymu z cygar.
Co zobaczyć w Trinidadzie?
Zaryzykuję stwierdzenie, że będąc tu jeden lub więcej dni zobaczycie wszystkie najważniejsze punkty miasteczka. Nie ma chyba sensu chodzenie z mapą i odhaczanie atrakcji, bo te zwiedza się gdzieś po drodze, przy okazji. Z blogerskiego obowiązku odnotujemy jednak, że koniecznie musicie wejść na wieżę przy dawnym klasztorze św. Franciszka, a większość miejsc z przewodników jest w promieniu kilku minut spaceru od centralnego punktu Trinidadu – Plaza Mayor.
Życie uliczne Trinidadczyków
Gdybym tylko mogła, zostałabym tu kilka dni dłużej. Zaraz po Hawanie to chyba najlepsze miejsce do bezcelowego błąkania się pomiędzy krętymi, barwnymi uliczkami i nieśmiałego zerkania w codzienność Kubańczyków spędzających swe dnie na nieustannych konwersacjach, gestykulacjach, tworzeniu muzyki i życiu w rytmie slow. Kubańskie domy sprzyjają ku temu jak mało co. Drzwi i okna zawsze otwarte, z bezpośrednim kontaktem z ulicą. Zajrzysz, choćbyś nie chciał zwodzony papuzim wystrojem i jednostajnym ruchem bujanych foteli, obecnych niemal w każdym kubańskim domu. Królestwa seniorów spędzających wieczory na oglądaniu wiadomości i telenoweli.
Już tylko kilka dni wystarczy, by rozeznać się w ulubionych zajęciach i profesjach mieszkańców Trinidadu. Ah, no i elegancki pan na stołeczku, kultowa zdaje się postać całego miasta. Czy ktoś wie kim jest ten człowiek palący cały dzień cygaro i prowadzący kilkugodzinne konwersacje z przechodniami?
Kubańska dżungla
Jeśli chodzi o atrakcje niedaleko Trinidadu, ten stanowi idealną bazę wypadową na rajską plażę Ancon, z której odwiedzenia ostatecznie zrezygnowaliśmy na rzecz parku narodowego z wodospadem Salto del Caburní. Jeśli planujecie wycieczkę w to miejsce, koniecznie zróbcie to o wschodzie słońca. Na ten krótki czas pomiędzy ciemnością a momentem, kiedy słońce jeszcze nieśmiało przedziera się przez wysokie tekowe drzewa, las tętni życiem dając odczuć swą egzotykę.
Dżungla, w której królują ptaki, staje się niezwykle głośna, żywa, barwna. Z niezwykłym pędem wszystko pcha się do życia, ku światłu. W drodze powrotnej, kiedy słońce jest już wysoko wszystko cichnie, mgły opadają, żar odbiera ptakom śpiew i… czar pryska.
TRINIDAD – INFORMACJE PRAKTYCZNE
Jak dojechać do Trinidadu?
Do Trinidadu dojedziecie autobusami Viazul m.in z Hawany (25CUC – 25$), Varadero (20CUC), Santiago de Cuba (33CUC). Bez problemu zarezerwujecie też taxi colectivo, cena powinna być zbliżona do autobusu. Trinidad to bardzo popularna miejscowość, chętni na bezpośredni przejazd znajdą się nawet z odległego Vinales. Alternatywny, kilkukrotnie tańszy transport dla miejscowych złapiecie z Sancti Spiritus.
Pamiętajcie jednak, że to znacznie mniej sprawdzony sposób przemieszczania się, ciężko o ustalenie rozkładu jazdy, a w ciężarówkach warunki jazdy są fatalne. Nieco trudniej z Trinidadu może być z wyjazdem. Bilet na Viazula koniecznie kupcie wcześniej, a jeśli zabraknie dla Was miejsca i na liście rezerwowej będziecie gdzieś daleko, polecamy zamówienie taxi colectivo przez gospodarzy z domu. Macie wtedy większą pewność, że kierowca się zjawi. Nasz, choć umówiony dzień wcześniej, rano po prostu nie przyjechał.
Gdzie nocować?
W domach u Kubańczyków, czyli casas particulares. Noclegów jest cała masa, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Tak jak pisaliśmy w artykule o noclegach na Kubie – wygodnym i sprawdzonym sposobem jest rezerwacja przez airbnb. Co ciekawe konkurencja wymusza na właścicielach obniżki cen i ten sam nocleg rezerwowany przez internet może być znacznie tańszy niż na miejscu. Ceny rozpoczynają się od około 50zł za pokój dwuosobowy, noclegi bliżej stówy są już w bardzo dobrym standardzie.
Jak zawsze zachęcamy do założenia konta na airbnb z naszego linku partnera. Otrzymacie w ten sposób 100zł zniżki na pierwszą rezerwację! Zniżka działa na pokoje i apartamenty na całym świecie.
Które restauracje polecamy?
Restauracji w Trinidadzie jest wiele, choć spora ich część ma zawyżone ceny, a jakość pozostawia wiele do życzenia. Polecamy za to dwie miejscówki. Pierwsza z nich to Ochun Yemaya – tania, ale z naprawdę dobrym kubańskim jedzeniem. Co ciekawe, w nazwie lokalu kryją się dwa bóstwa santerii, a w środku znajdziecie symbole Regla del Ocha. Druga restauracja to La Botija – tu mniej jest typowo kubańskich dań, za to dużo ryb, owoców morza i tapas. Bardzo dobra jakość, wyższa cena, a wieczorami długie kolejki do lokalu. W mieście bez problemu znajdziecie kubańskie okienka z kanapkami i pizzą za śmieszne pieniądze oraz sporo barów.
Najtańsze drinki są kilkadziesiąt metrów od schodów przy Casa de la Musica. Za mojito, cuba libre, daiquiri, canchanchara płaciliśmy 1CUC (1$). Zwróćcie tylko uwagę barmanowi, żeby zachował odpowiednie proporcje, bo kilka razy chciał za dobrze i dostaliśmy drink składający się w ¾ z rumu 😉
Waluta, bankomaty i internet
WiFi złapiecie w kilku miejscach, m.in przy schodach Casa de la Musica, Plaza Carillo, przed punktem ETECSA, gdzie kupicie karty-zdrapki dające dostęp do bezprzewodowego internetu. Bankomat znajdziecie w Banco del Comercio. Jeśli natomiast szukacie oszczędności na wymianie walut to polecamy kupienie dolarów w kantorze internetowym (my korzystamy z Walutomatu), a następnie wypłatę peso w bankomacie darmową kartą walutową kantoru Alior Bank. Wychodzi nieco taniej niż wymiana euro w kantorach. Więcej o najlepszym naszym zdaniem sposobie na płacenie w podróży przeczytacie tutaj.
Atrakcje w okolicy Trinidadu – jak dojechać, ile to kosztuje?
Do Valle de los Ingenios, na plażę Ancon oraz wodospadu Salto del Caburni najłatwiej dostać się taksówką. Kierowcy na ogół sami zaproponują Wam program wyjazdu, możecie go oczywiście dowolnie modyfikować. Większość wartych odwiedzenia miejsc w Dolinie Cukrowej jest niedaleko drogi z Trinidadu do Sancti Spiritus, więc na upartego dojedziecie tu też transportem dla miejscowych. Zajmie to jednak znacznie więcej czasu.
Na plażę Ancon dostaniecie się za 5CUC (5$) kursującym kilka razy dziennie autobusem Transtur, taksówką (6-8 CUC w jedną stronę za całą taksówkę- choć cena wyjściowa może wynosić nawet 15CUC) lub rowerem, który wypożycza część cas. Za taksówkę pod bramę parku narodowego, skąd w około 1.5h dojdziecie do wodospadu płaciliśmy 30CUC. Kierowca czeka na miejscu kilka godzin.
Trinidad wg wielu to kubańskie nr 1. My mieliśmy chyba pecha, bo najpierw popsuła się taksówka, potem nocleg okazał się zupełnie inny niż nasze ustalenia, w dodatku sporo było kłótni żeby ceny się zgadzały. Jedzenie ok, ale niestety Kuba odstaje od reszty krajów z tej strony świata. Wiem, że to przez izolację, ale zgrzyt pozostaje.
Trinidad to moim zdaniem (a widziałam trochę okolicznych państw) jedno z najbardziej klimatycznych miasteczek w tej części świata. Co do turystów – wystarczy odejść od schodów i inny świat. Zupełnie.
Piekne zdjecia, super tekst. Bylo tak, jak piszesz 😉 zalapalam sie jescze na koncert Buena Vista Social Club na Cayo Coco (po koncercie sprzedali mi CD, ktore nie dziala ;)) ot i cala Kuba).
Miło to słyszeć! Jaka była trasa podróży? 🙂
Trinidad mimo turystów to nadal miasto numer jeden w całej Kubie..
Ile czasu potrzeba na zwiedzanie Kuby jeżeli jest się tu pierwszy raz?
Trudne pytanie. Myślę, że 2 tygodnie to minimum, a raczej 3. Oczywiście wydłużać czas pobytu można spokojnie o kolejne tygodnie 😉
Świetny tekst i zdjęcia, na co dzień w świątyni mam wrażenie, że niewiele się dzieje (a przynajmniej kiedy my byliśmy). Jeśli ktoś chciałby zjeść na tarasie z widokiem na miasto, to warto w restauracji El Dorado – to tak w ramach uzupełnienia.